środa, 30 czerwca 2010

Hibernate oraz Java 4-Ever

Zdobywanie wiedzy w okresie letnim nie jest zadaniem prostym - słoneczna pogoda wygrywa dzień po dniu z moją chęcią do dalszej lektury książki "Hibernate w akcji" (Christian Bauer, Gavin King). Czysto teoretyczne rozpoznanie tematu jakim jest odwzorowanie obiektowo-relacyjne (ORM) zatrzymało się w moim przypadku na czwartym rozdziale pt. "Stosowanie obiektów trwałych".

Zdobyte dotychczas wiadomości utrwaliłem w następujący sposób: zapoznałem się z oficjalną dokumentacją Hibernate oraz przeczytałem artykuł Jacka Laskowskiego pt. Hibernate - tniemy koszty dostępu do danych relacyjnych.

Do ukończenia lektury pozostało sześć rozdziałów oraz kilka dodatków, zatem już jutro ponownie sięgam po książkę licząc
na zwielokrotnienie tempa pozyskiwania istotnych informacji.

Nie sposób również nie wspomnieć o bijącym ostatnio rekordy popularności zwiastunie "Java 4-Ever". Obserwatorzy kanału #java
na blip.pl chyba znają już na pamięć każde wypowiadane w nim zdanie - komentować tego zjawiska nie będę, wszyscy odczuliśmy popularność zwiastuna na własnej skórze.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Wrażenia po lekturze książki "Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty"

Rozpoczynając lekturę "Podręcznika dobrego programisty" poinformowany zostałem,
że "Nauka pisania czystego kodu jest ciężką pracą" - po takim wstępie spodziewałem się czegoś więcej niż wspomnianego przez autora lejącego się potu.




"Czysty kod" rozczarował mnie pod tym względem - całe szczęście,
że pozytywnie. Lektura nie była na tyle ciężka, abym mógł poczuć potrzebę odłożenia książki "na później", nawet spore wymogi czasowe jak na niewiele ponad 400 stron nie zdołały mnie skutecznie zniechęcić.

Po rozdziale 14 pt. "Udane oczyszczanie kodu" liczącym 53 strony spodziewałem się najgorszego, wiele linijek kodu a jednak z lekturą poradziłem sobie całkiem sprawnie.

Dopiero rozdział 16 pt. "Przebudowa klasy SerialDate" uzmysłowił mi, co miał na myśli autor pisząc "Musisz się przy tym spocić". Nieustanne śledzenie zmian w kodzie klasy z Dodatku B oraz sprawdzanie
w rozdziale 17 pt. "Zapachy kodu i heurystyki" znaczenia tajemniczych [G6] lub [N2] może zmęczyć nawet najbardziej wytrwałego czytelnika.

Lektura tego rozdziału przypadła mi w całości na podróż do rodzinnego Zgorzelca. Ciekawe co myśleli pasażerowie siedzący obok, widząc mnie energicznie "skaczącego" po rozdziałach przez ponad dwie godziny jazdy. Widok musiał być obłędny. Ktoś mógłby nawet pomyśleć, że w takich warunkach (podróż autobusem nie rozpieszcza czytelników), tak wymagającego rozdziału po prostu nie da się czytać - ja natomiast udowodniłem, że jest to możliwe! :)

Pomimo faktu, iż nie pamiętam już szczegółowych modyfikacji kodu oraz celu ich wprowadzenia, mogę z pełną świadomością powiedzieć, że czas poświęcony na ten rozdział nie był stracony. Sądzę,
że intensywne śledzenie postępujących zmian w kodzie miało za zadanie uzmysłowić czytelnikowi jak istotny jest proces pielęgnacji, pokazać jak bardzo można zmodyfikować czysty kod, tak aby był jeszcze czyściejszy oraz w jaki sposób tego dokonać.

Wpływ "Czystego kodu" na moje nawyki programistyczne dostrzegam już teraz, a "ciężka praca" o której wspominał Robert C. Martin
z pewnością pozwoli wraz z biegiem czasu, przekuć zdobytą wiedzę
w umiejętności.

sobota, 12 czerwca 2010

Oficjalne zakończenie praktyk w IBM Poland

Wraz z początkiem marca informowałem za pośrednictwem bloga
o moim udziale w programie praktyk edukacyjnych organizowanym przez firmę IBM. Przez trzy miesiące poznawałem system Kerberos, produkt IBM WebSphere Application Server V7 oraz technologię Web Services.

Oficjalne zakończenie pracy nad projektem odbyło się wczoraj
w siedzibie IBM w Warszawie. Podczas spotkania mieliśmy możliwość wysłuchać kilkunastu prezentacji przygotowanych przez studentów
z Wrocławia, Warszawy oraz Zielonej Góry.

Nie brakowało technicznych tematów, odrobiny humoru oraz interesujących spostrzeżeń odnośnie praktyk. Żałuję, że nie mogłem zostać do samego końca - straciłem w ten sposób (jeżeli dobrze liczę) dwie prezentacje kolegów z Warszawy.


Swoje wystąpienie zapewne będę wspominać z uśmiechem na twarzy.
O wewnętrznym spokoju podczas prezentacji mogłem zapomnieć już na jej samym początku, gdy zamiast kolejnego slajdu pojawił się czarny ekran. Sądząc po głośnych brawach oraz uśmiechach publiczności na koniec, nie wypadłem aż tak źle jak mogłem się spodziewać.


Certyfikaty potwierdzające odbycie praktyk zostały wręczone nam przez Justynę Rachwalską, która (cytując jednego z praktykantów) "naprawdę żyje i nie jest robotem odpowiadającym na listy" :) Zabawne, że po trzech miesiącach intensywnej korespondencji pojawiły się głosy "Czy ktoś wie jak wygląda Justyna?". Przyznam się dobrowolnie, że też nie wiedziałem :) Nawet pomimo tego, że zdjęcia wszystkich pracowników były dostępne poprzez komunikator Sametime oraz BluePages.

Sama podróż do Warszawy również była przygodą - w tym przypadku zafundowaną przez PKP. Jadąc pociągiem z Zielonej Góry do Poznania można było odnieść wrażenie, że gorzej już być nie może - pomimo godzin porannych warunki w pociągu przypominały te ze szklarni, temperatura oraz zaduch niemalże nie do zniesienia.

Wybawieniem okazał się pociąg regionalny z Poznania do Warszawy - wygodne siedzenia oraz upragniona klimatyzacja! W takich warunkach podróż stanowiła samą przyjemność. Nie mógłbym nie wspomnieć
o solidnym opóźnieniu, ale do tego już chyba wszyscy zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Chcąc wrócić do Zielonej Góry jeszcze tego samego dnia, zdecydowałem się na podróż powrotną pociągiem InterCity. Niemalże trzykrotnie większy koszt biletu upewnił mnie w przekonaniu, że tym razem nie będę miał możliwości narzekać na temperaturę oraz zaduch. Natychmiast po zajęciu swojego miejsca otrzymałem "soczek z rurką" oraz ciasteczko firmowane marką InterCity, wszystko w cenie biletu oczywiście.

Kontrola biletów również była nietypowa, pierwszy raz spotkałem się
z tak sympatyczną obsługą klienta - "Rybko, a gdzie masz rezerwację miejsca?". Szkoda jedynie, że klimatyzacja bardzo szybko zawiodła moje oczekiwania, dalszą podróż kontynuowaliśmy z uchylonymi oknami w całym wagonie.

Po niemalże osiemnastu godzinach wróciłem do domu - zmęczony
i zadowolony, że w końcu mogę położyć się w swoim łóżku.